ROZDZIAŁ | 01 | ZMIANA
Nie sądziłem, że prócz nowo nabytych zdolności wydarzy się coś jeszcze. Szczerze mówiąc, ledwo to zauważyłem. Mianowicie zmieniał się mój charakter, który przysłonił także nagłą zmianę wyglądu. Ale o tym później.
Zaczęło się od nadpobudliwości, niewykorzystanej energii i nagłych napadów złości. To było tylko przejściowe, ale koszmarnie uciążliwe. W pracy wybuchałem z byle powodu, więc „uciekałem” do rodzinnego domu, gdyż tam zawsze było spokojnie. Nie sądziłem, że może mnie rozzłościć rozlanie przez siostrę kilku kropel soku jabłkowego. Poważnie. Rozumiałbym to, gdybyśmy byli w moim domu, ale nie byliśmy. Postanowiłem więc na jakiś czas dać sobie spokój z wizytami u rodziców, przyjaciół i w miejscach publicznych. Oczywiście starałem się funkcjonować tak samo jak wcześniej, ale to było trudniejsze niż myślałem. W końcu nie potrafiłem znieść swojej obecności i zaakceptować nowego siebie. Podobała mi się agresywna muzyka, ciemne kolory i miejskie życie.
Wtedy zrozumiałem, że muszę zrezygnować z poprzedniego życia i całkowicie poddać się „nowemu ja”. Wyjechałem na drugi koniec kraju, by kupić mieszkanie w Bristolu (nawiasem mówiąc, zawsze miałem słabość do tego miasta). Znalazłem niesamowite miejsce, w którym mogłem dowolnie urządzić sobie mieszkanie. Drzwi stanowiło coś w rodzaju lewego skrzydła od wysokiej bramy – w każdym razie zasuwało się i odsuwało z użyciem dużej ilości siły i wyglądało niesamowicie. Ściany nie były otynkowane i czerwona cegła powodowała, że mieszkanie wyglądało jak miejsce spotkań gangu i o dziwo w cale mi to nie przeszkadzało. Kupiłem duże łóżko, które zawsze chciałem mieć. Było wysokie i miękkie, wyłożone wieloma poduszkami z przeróżnymi wzorami. Ojczym pomógł mi urządzić kuchnię i łazienkę. Stawiałem na minimalizm. Przywiozłem z Norwich tylko najważniejsze rzeczy, a resztę kupiłem w Bristolu z pomocą mamy.
Nagle moje nerwy się uregulowały. Mogłem znaleźć pracę i przyzwyczaić się do nowego życia. Wtedy zaczął się kolejny etap.
Pewnego dnia deszcz ustał, a nad częścią Bristolu, w której mieszkałem, zaświeciło słońce. Czułem coś dziwnego w żyłach, jakby promienie słoneczne spowalniały przepływ krwi i źle działały na moją skórę. Po tym incydencie dostrzegłem zmiany w swoim wyglądzie. Włosy znacznie pociemniały (wręcz stały się czarne) i nie były już tak niesforne jak dawniej. Każdego kolejnego ranka wkładałem mniej wysiłku w ułożenie fryzury. Zacząłem nawet eksperymentować i zaczesywać je do góry. Oczywiście nie skończyło się na włosach. Moje oczy stały się bardziej niebieskie – jak chlorowana woda w basenie – a ramiona i klatka piersiowa nagle zaopatrzyły się w mięśnie. Nie byłem też opalony, lecz kompletnie blady. I w pewien sposób podobało mi się, jak wyglądam. Może niesłusznie, bo wtedy przyszła ta dziwna żądza posiadania tatuaży i kolczyków w uszach. Więc dałem sobie żyć i spełniłem zachciankę.
Właściwie zanim zdążyłem się obejrzeć, spełniłem wszystkie swoje marzenia. Nauczyłem się także panować nad pogodą i odstawiłem parasol w ciemny kąt. Moje życie stało się idealne. Nie musiałem spać ośmiu godzin – jak zalecano – ponieważ wystarczały mi cztery. W moim ciele siedziała niesamowita energia równa błyskawicy, którą zresztą mogłem wydobyć z dłoni jednym ruchem - dlatego musiałem bardzo uważać.
Kiedy nadchodziła noc, a w Bristolu zaczynało się życie, nie chodziłem na imprezy, choć nowi znajomi właśnie tak myśleli i postrzegali mnie za buntownika. Wolałem rozpłynąć się jak powietrze i obserwować ludzi z oddali (w przeciwnym razie po prostu wessaliby mnie przez swoje nozdrza oddychając). Czasem ratowałem jakąś kobietę przed gwałcicielami, złodziejami lub po prostu głupimi, nawalonymi kolesiami. Pojawiałem się znikąd, gotów pobić wszystkich wokół, ponieważ wiedziałem, że nie mogą się ze mną równać. Nie raz pomagałem też jakiemuś dzieciakowi wrócić do domu, kiedy nie potrafił iść o własnych siłach, otumaniony przez alkohol. Tak było z Zaynem – wiem jak ma na imię, ponieważ rodzice nieźle go skrzyczeli – na którego zużyłem wiele, ale to wiele wiatru, ponieważ nie potrafiłem trzymać go prosto w swoich ramionach. Był kompletnie zalanym siedemnastolatkiem.
Jeszcze tej samej nocy, kiedy wracałem do domu całkiem sam z dłońmi wciśniętymi w kieszenie, przemknął przede mną on. Wysoki, szczupły chłopak z dużymi oczami, które zerknęły na mnie przelotnie, wbiły się w chodnik, a potem znów spotkały moje oczy, by zawisnąć na nich na dłużej. Nigdy czegoś (a raczej kogoś) takiego nie widziałem. Mimo to, że się nie odezwał, miałem przeczucie, że wiem o nim wszystko i że jest w wielkim niebezpieczeństwie.
RUTH: Skupiłam się głównie na dalszym przedstawieniu wam Tomlinsona, dlatego rozdział taki mega krótki. Teraz mam zamiar skończyć Godzian 00:00, dodać na tumblr, a potem zrobić zwiastun do tego fika, zanim zacznę rozwijać akcje i tak dalej. Więc cierpliwości, aniołki. No i oczywiście kocham słyszeć, co sądzicie :)
PS Czytałam sobie o Bristolu i natknęłam się na to:
Nie będę się rozpisywała powiem tylko, że kocham to opowiadanie :33
OdpowiedzUsuńtwoje ff są tak zajebiste <3 kocham je czytać. Nie przestawaj pisać, świetnie to robisz ! xx
OdpowiedzUsuń