|03|

ROZDZIAŁ | 03 |

Nie lubiłem chodzić do lekarzy, bo im nie ufałem. Ciągle się uśmiechali, mówiąc, że wszystko będzie dobrze i nawet kiedy było źle, dla nich wszystko dało się wyleczyć. Jak w ogóle można być tak miłym dla osób, które się nie zna? I to całe „otwórz buzię” w tych czasach jest ryzykowną prośbą. Ja po prostu nie potrafiłem tego zrozumieć.
Liam był dentystą. Trzymał w domu opakowanie szczoteczek - które wymieniał co miesiąc – i wiele środków do higieny jamy ustnej. Zawsze miał przy sobie ulotki przestrzegające przed próchnicą i stale wysyłał mnie na wizyty kontrolne do dentystów z „jego grona”. Pamiętam jak pewnego razu powiedział:
- Masz żółte zęby. Przykro mi, ale taka jest prawda. – I uśmiechnął się szeroko, jakby to był jakiś żart, którego nie powinienem wziąć do siebie. – W przyszłości możesz je wybielić. Osobiście jestem przeciwny, ale małe poprawki nie są złe.
Czuł się tak dobrze w swojej pracy, że miałem ochotę go uderzyć. To właśnie przez niego przestałem się badać. Nienawidziłem zapachu leków dezynfekujących i schorowanych ludzi w poczekalniach. Nienawidziłem, gdy ktoś na mnie kaszlał, kichał lub trącał łokciem. Dlatego kiedy Harry poprosił mnie o dostarczenie mnóstwa zaświadczeń o tym, że jestem zdrowy, nie przenoszę chorób i nie posiadam pasożytów, byłem bliski zrezygnowania z pracy w jego mieszkaniu.
- Nie zrobię tego – powiedziałem.
Wydął wargi.
- W takim razie nie mamy o czym mówić. – Odwrócił się do mnie plecami jak małe dziecko, które obraziło się na cały świat.
Spojrzałem za okno, szukając jakiegoś wsparcia, ale zauważyłem tylko gołębia, przysiadającego na parapecie.
- Niech będzie.
- Hę?
- Zgadzam się. Pójdę do lekarza.
Harry uśmiechnął się grzecznościowo, odwracając się. Przez chwilę żaden z nas nie wiedział co powiedzieć.
- Wyskoczymy gdzieś? – zapytałem, lustrując go wzrokiem.
- Chyba zostanę tu i napiszę rozdział lub dwa.
- No tak. – Przypomniałem sobie, że Harry jest pedantem i prawdopodobnie ma OCD, dlatego odchrząknąłem i zabrałem swój płaszcz. – Jutro przyniosę ci papiery, jeśli tak bardzo ci zależy.
- Zależy – przyznał. – Do zobaczenia.
Skinąłem. – Na razie.

|WMP|

Wchodzenie do domu Harry’ego było dziwne. Musiałem zdjąć buty tuż przed progiem i zostawić je na folii. Potem ustawiałem się w holu z rozłożonymi rękoma i poddawałem się dziesięciominutowemu spryskiwaniu odświeżaczem i innym paskudztwem. Następnie Harry dawał mi rękawice i worki na stopy. Miałem do dyspozycji schowek na miotły. Mogłem zaczynać od czego tylko chciałem, byleby mu nie przeszkadzać. Ale nie to należało do mojego planu. Chciałem dowiedzieć się czegoś o nim samym.
Odkurzając pewnego dnia dywan w jego pokoju, zauważyłem pod łóżkiem pudełko z napisem: „Niedługo wrócę”. Otworzyłem je. Roiło się w nim od małych karteczek z szeregiem cyfr, kart kredytowych i czeków. Moja ciekawość wzrastała.
- Co to? – zapytałem, trzymając pudełko w dłoniach.
Pozwoliłem sobie na naruszenie zasady nie wchodzenia do gabinetu Harry’ego bez pukania. Miałem szczerą nadzieję, że nie wali sobie konia.
- Ruszasz moje rzeczy?! – obruszył się.
Wstał z obrotowego, skórzanego krzesła i wyrwał mi zdobycz z dłoni. Ominął mnie, kierując się do sypialni, a ja podążyłem za nim.
- Nie chciałem – odparłem. – Ja tylko…
- Wziąłeś cudzą własność bez pytania – dokończył, kucając i wsuwając wspomnianą własność pod łóżko.
- Kiedy teraz tak o tym mówisz, rzeczywiście brzmi koszmarnie – przyznałem. – Ale to nie tak. Nie miałem zamiaru kraść albo zaglądać do środka.
- Przyznaj, że zaglądnąłeś – przerwał mi, krzyżując ręce na piersi. Lustrował mnie swoimi zielonymi oczami, przed którymi nie potrafiłem kłamać.
- Nie zaglądnąłem!
- Louis…
- Okej, okej! Masz mnie! Przepraszam. Ale kraść nie zamierzałem.
Już miał wychodzić, gdy zatorowałem mu drogę.
- To co? Powiesz mi, o co z nim chodzi?
Westchnął ciężko.
- Nie mówię o tym pierwszej lepszej osobie.
Otworzyłem szeroko usta.
- Pierwszej lepszej?! Za kogo ty mnie masz?
- Louis, znamy się tylko parę dni.
- I zwróciłeś się do mnie po imieniu. To postęp. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Tajemnica za tajemnice?
- Może być.
- Ale nie wywalisz mnie za moją?
Zamarł na moment.
- Sfałszowałeś wyniki badań?!
- Boże, nie! Poświęciłem się i poszedłem do tej głupiej przychodni! – uniosłem się, a potem na krótko zapanowała cisza. – To tylko… tatuaże. – Odsłoniłem rękawy i klatkę piersiową. Harry przyglądał się w milczeniu każdemu z osobna. Nie mogłem rozgryźć jego reakcji, póki się nie uśmiechnął.
- Bad boy? – zapytał.
- Niezupełnie.
- A powiedziałbym, że…
- Ta, ludzie gadają – przerwałem mu. Jego uśmiech znikł. – Ludzie gadają różne rzeczy i… no właśnie. Nie jestem niebezpieczny – powiedziałem (zanim znałem jeszcze prawdę o sobie). – Twoja kolej.
Harry pokiwał głową i usiadł na łóżku. Był smutny. Smutny jak porzucone dziecko. Może naprawdę nim był.
- Moja mama zostawiła je dawno temu. Zawsze to robiła, kiedy wychodziła. Zawsze pisała „Niedługo wrócę” i kładła do pudełka rzeczy, które mogą mi się przydać podczas jej nieobecności. – Pomyślałem o czekach, kartach i cyfrach. Boże. – Pewnego dnia zostawiła pudełko, wyszła i…
- Nigdy już nie wróciła – dokończyłem.
Harry głośno przełknął ślinę. Mówiono o rodzicach wyjeżdżających bez powrotu, o matkach, przeżywających załamanie. Robiono o tym filmy. Ale nigdy nie spotkałem się z takim przypadkiem w prawdziwym życiu. Nigdy nie znałem osoby, która wiedziała, że jest porzucona.
- Jak dawno temu? – zapytałem.
- Kiedy miałem szesnaście lat. Cztery lata temu.
- Nie wiem co powiedzieć, Harry.
- Nie musisz nic mówić – stwierdził i pociągnął nosem. – Chciałbym tylko pewnego dnia zrobić coś, przez co ona o mnie usłyszy. Mógłbym jej pokazać, że osiągnąłem coś sam.
- Dlatego piszesz książkę.
Przytaknął. Pogładziłem go po plecach, czując dreszcz, na co on wzdrygnął się.
- Spokojnie! Myłem się!
- Tak, jasne, przepraszam – odparł i natychmiast wstał. Wyglądał na zakłopotanego. Okręcił się wokół własnej osi, szukając czegoś w pokoju, a potem chwycił książkę i wyszedł. Siedziałem jeszcze przez chwilę na jego łóżku. Patrzyłem na regał przede mną i wyobrażałem sobie jego życie. Cztery lata w tym samym miejscu, właściwie nie ruszając naprzód i starając się żyć samodzielnie. Harry spał tu, z pewnością płakał i pewnie robił też inne – typowe nastolatka – rzeczy. Ale przede wszystkim dużo czytał.
Centralnie przede mną ustawiono zbiór niesamowitych powieści. Część znałem, drugą część miałem zamiar poznać.

Harry był idealny; piękny, mądry i intrygujący. Był jak ukryty skarb, do którego chciałem się dostać, mając w ręku nędzną mapę i kompas. Był jak starożytna budowla, zakopana pod ziemią i czekająca na jej odkrycie. A ja chciałem cię odkryć, Harry. 

Ten rozdział na TUMBLR.

3 komentarze:

  1. Nawet nie qiesz jak bardzo się ciesze z nowego rozdziału. Jest świetny. Liam jest dentysyą? Haha nie wierze, na kiejscu Lou też bym się bała ale ja ogólnie nie lubie dentysty. Nie rozumiem tylko co strasznego jest w zwykłych badaniach? Oni wtedy nic nie robią strasznego, a może mówie tak tylko dlatego że się do nich przyzwyczaiłam.. Nie ważne. Serio Haz masz aż takie wymagania? Nie wiem jak długo Louis u niego wytrzyma. Tajemnica Harry'ego jest strasznie smutna.. Za to Lou jest dziwna, mówi że to tylko tatuaże i nie jest niebespieczny ale pojawia się tam informacja w nawiasie która nie specjalniw mi się podoba. Czy to znaczy że Tommo jednak jest groźny? Czy zagraża on Harry'emu? Czy zagraża sobie? Innym? Moim ulubionym fragmentem w tym rozdziale są ostatnie 4 zdania a szczególnie to na końcu 'A ja chciałem cię odkryć, Harry'. To krótkie zdanie jest w pewien sposób fascynujące. Czeekaam na next *_______*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawka: Liam BYŁ dentystą ;)
      Och, wszystko jest tajemnicą... tralala.
      Dobrze, że spodobało ci się ostatnie zdanie, bo uwielbiam kończyć takimi rozdział ;)

      Usuń
  2. Hahaha, może to dziwne, ale naprawdę bawi mnie postać Harry'ego i cały czas się śmieję, kiedy czytam, co każe robić Louisowi. xd I to urocze, że Lou na wszystko się godzi, tylko po to, żeby poznać Hazzę bliżej. :)
    Och, i zrobiło mi się naprawdę przykro, kiedy Harry opowiadał o swojej mamie... To naprawdę okropne i współczuję mu całym sercem.
    Za to później znów robi się zabawnie, kiedy Louis dotyka Harry'ego, a ten odskakuje. Haha, muszę przyznać, że strasznie lubię Hazzę w tym opowiadaniu! ;d
    I trzeba przyznać, ostatnie zdanie zdecydowanie było fascynujące, z tym idealnie trafiłaś w mój gust! Uwielbiam takie zakończenia!

    OdpowiedzUsuń